Nauczyciele zatrudnieni (jak się okazuje, tylko tym mamieni) przez to stowarzyszenie, które stworzyło szkołę niepubliczną nr 19 (bo nie przejęło, jako że nasi oświeceni radni szkołę tę zlikwidowali - na przejęcie nie pozwalały zapisy ustawy, bo szkoła miała powyżej 70 uczniów), dowiedzieli się niedawno, że jak pracują 18 godzin, to pracują na pół etatu, w związku z czym należy się im na rękę nieco ponad 800 złotych (mniej niż panie sprzątające)... Cały etat to 36 godzin tygodniowo - po 7-8 dziennie...
Gdybym miał tam dziecko, z dniem jutrzejszym bym je przeniósł do najbliższej szkoły publicznej. Wyobrażacie sobie jakość nauczania w przypadku, gdy nauczyciel w szkole siedzi od 8 do 15, a potem w domu przygotowuje się do kolejnych 7-8 lekcji na następny dzień, poprawia sprawdziany tych stuparu uczniów, których uczy, itd? Czy jeśli ten nauczyciel ma własną rodzinę, to powinien o niej na najbliższy rok szkolny zapomnieć, żeby się do szkoły przygotowywać? Kpina.
Miasto zapytane o problem odpowiada, że to nie ich problem, w końcu szkoła nie podlega pod miasto (już)...

Pozdrawiam wszystkich radnych, którzy zagłosowali za zamknięciem tej szkoły. Teraz powinni stanąć twarzą w twarz z nauczycielami, którzy przez cały wrzesień nie mieli (wbrew prawu) podpisanych umów, a CI, którzy w końcu podpisali, dostaną po 800 zł...
Okazuje się, że stowarzyszenie jakiejś tam współpracy łamie prawo, nie zawierając we wrześniu umów. Ponoć mieli doświadczenie w prowadzeniu szkół. Zawsze powtarzam, że lepszy brak doświadczenia niż ZŁE doświadczenie...