A teraz moja kolej, aby się wypowiedzieć.
Generalnie rzecz biorąc, w Safirze często bywałam, bo w zasadzie jest to chyba jedyna knajpa w Tarnowie, która w ogóle serwuje shaormę (czyli ryż, mięsko grillowane, wieprz. lub drobiowe, surówki, no i oczywiście 3 rodzaje sosów).
Najważniejsze plusy:
- za 15-18 zł można naprawdę pojeść, w miarę smacznie
- można wybrać shaormę większą lub mniejszą
- jeżeli ktoś nie lubi surówek może sobie w zamian poprosić o połowę sałatki greckiej za dopłatą (3 zł)
- wnętrze nie odpychające, dobra lokalizacja, parking
Oczywiście, jak wszędzie, są też minusy. Do pewnego momentu raczej je ignorowałam, ale po ostatniej wizycie się zdenerwowałam i nie wiem kiedy znowu tam wrócę. Już wyjaśniam dlaczego.
Minusy, które wybaczałam:
- kelner czasami zapominał, że ma jeszcze stolik, który czeka na rachunek, czasem mieszał zamówienia (np. podał frytki zamiast ryżu) - ale ten kelner był chyba jakiś świeży,
- jak wcześniej podawano pełne miseczki sosów, teraz tylko do połowy dają, a najmniej zawsze czosnkowego

akurat mojego ulubionego,
- mimo, że sala podzielona dla palących i niepalących dym się przemieszczał po obu salach, ale nawet chyba najlepsza klimatyzacja nie ma na to wpływu, jeśli nie ma ścian między salami...
A teraz większe przewinienia:
Gdy poszliśmy tam ze znajomymi większą grupą nie pozwolono nam połączyć stolików. Tzn. owszem pozwolili - za dopłatą
10 zł. Ładnie podziękowaliśmy i wyszliśmy. Wydaje mi się, że knajpa na tym gorzej wyszła bo zostawilibyśmy tam co najmniej 100 zł...
A już na pewno nie przebaczę tego, że ostatnim razem zaserwowano mi spalone mięsko. Jako, że byłam bardzo głodna już się nie upominałam o zamianę, zresztą tylko parę kawałków takich widziałam gorszych... Co się okazało pod tymi tylko lekko spalonymi pokazały się te całkowicie zwęglone...

Nie wiem, czy to było celowe, czy tylko przypadkiem wrzucone na spód... Ale przecież kucharz chyba widzi co wydaje, nieprawdaż

A jak nie, to niech zaproszą Gordona Ramsay'a - on im pokaże jak to się robi
A teraz podsumowanie.
Myślę, że mimo wszystko jeszcze się tam wybiorę, bo cena w stosunku do jakości jest raczej atrakcyjna (ale jak tym razem będzie coś nie tak, to nie omieszkam wyrazić swego niezadowolenia). Może to tylko ja mam takiego pecha, że prawie zawsze dostaje spalone mięso, wczorajszy placek po węgiersku z zeskorupiałą śmietaną, ubrudzone filiżanki w kawiarni i inne tego rodzaju przyjemności.
Także, powoli nabieram wprawy w odsyłaniu posiłków do kuchni, niczym Magda Gessler, ale czasem już nie mam sił... Poza tym nigdy nie mam pewności, że tego nowego dania nie dostanę później z zemsty z wkładką.
Jakby nie było zachęcam do wizyty, bo ciekawa jestem waszych wrażeń.
P.S. Mnie bułeczka pita smakuje.