Pizzeria i restauracja MŁYN - polecam
-
Autor tematu - Rhetor
- Posty: 1966
- Rejestracja: 09-09-2009, 18:28
Pizzeria i restauracja MŁYN - polecam
Dzisiaj spędziłem tam połowę dnia i... była to ta lepsza połowa.
Doskonałe jedzenie, świetne otoczenie i atmosferka, bardzo przyjemna obsługa, no i najważniejsze... smaczne jedzonko.
Przyjaźni dla dzieci.
Polecam. (to jest na Kołłątaja, w okolicy skrzyżowania z Sienną i dawnym liceum medycznym....)
Doskonałe jedzenie, świetne otoczenie i atmosferka, bardzo przyjemna obsługa, no i najważniejsze... smaczne jedzonko.
Przyjaźni dla dzieci.
Polecam. (to jest na Kołłątaja, w okolicy skrzyżowania z Sienną i dawnym liceum medycznym....)
-
- Obywatel
- Posty: 27
- Rejestracja: 29-04-2010, 10:04
-
- Archont
- Posty: 937
- Rejestracja: 23-11-2009, 15:45
-
- Obywatel
- Posty: 27
- Rejestracja: 29-04-2010, 10:04
-
- Archont
- Posty: 937
- Rejestracja: 23-11-2009, 15:45
>>. ale czy lubisz siedzieć w pustym lokalu? >>>
Bardzo lubie, to dziwne takie?
Nie czekam wtedy godzinami na zmowienie (bo nie ma kolejki), nie slucham czyichs zwykle malo interesujacch rozmow, nie slysze tekstow panienki siedzacej przy stoliku obok 'o boze, krewetki, chyba bym sie porzygala' (siedzialam w ElPaso jedzac krewetki wlasnie), nie ma gwaru, szumu, chaosu, przepychania, dosiadania do stolika, zagladaniaa w talerz, glosnego komentowania wysokosci rachunku i jakosci potraw etc.
Aspoleczna jestem

Bardzo lubie, to dziwne takie?
Nie czekam wtedy godzinami na zmowienie (bo nie ma kolejki), nie slucham czyichs zwykle malo interesujacch rozmow, nie slysze tekstow panienki siedzacej przy stoliku obok 'o boze, krewetki, chyba bym sie porzygala' (siedzialam w ElPaso jedzac krewetki wlasnie), nie ma gwaru, szumu, chaosu, przepychania, dosiadania do stolika, zagladaniaa w talerz, glosnego komentowania wysokosci rachunku i jakosci potraw etc.
Aspoleczna jestem


-
- Archont
- Posty: 849
- Rejestracja: 27-01-2010, 17:33
-
- Rhetor
- Posty: 3594
- Rejestracja: 28-01-2010, 19:31
Prawda jest niestety smutna-w Tarnowie nie chodza do restauracji. Jestem dosyć często "na mieście" i ludzie nie chodzą. A szkoda. Bo kilka restauracji jest fajnych. Ale co zrobić jak tu miasto w którym psy dupą szczekają!(nie tłumaczcie ludzi małą gotówką! to nie to!)
A osobiście nie byłem w "Młynie" i spróbuję zajrzeć jak się uda
A osobiście nie byłem w "Młynie" i spróbuję zajrzeć jak się uda

"Ludzie którzy głosują na nieudaczników, złodziei, zdrajców i oszustów nie są ich ofiarami. Są ich wspólnikami". George Orwell
-
- Rhetor
- Posty: 7118
- Rejestracja: 20-10-2009, 10:25
- Lokalizacja: tajna
-
- Rhetor
- Posty: 3594
- Rejestracja: 28-01-2010, 19:31
Ty masz dziecko, ale dużo ludzi dziecka nie ma. Nie ma po prostu zwyczaju chodzenia i tyle. Po pracy każdy w samochód i na zakupy. Pochodzi między półkami, minie tabun ludzi powie kasjerce:dzień dobry, proszę,nie mam drobnych, dziękuję, do widzenia i uważa że spotkał się z ludźmi.LordRuthwen pisze:Mr Greenback, ja bym chętnie od czasu do czasu się z żoną wybrał, ale nie mamy z kim dziecka zostawić a wziąć tego małego urwisa ze sobą... no cóż, lepiej nie, już raz próbowaliśmy
Więc nie, to nie o gotówkę chodzi.
Brakuje u nas karczmy regionalnej, ale takiej stylowej i nie, nie Kolibecki


"Ludzie którzy głosują na nieudaczników, złodziei, zdrajców i oszustów nie są ich ofiarami. Są ich wspólnikami". George Orwell
Tydzień temu byłem tam na wyżerce. Nie ja płaciłem, to mogłem zaszaleć 
Przystawka - faszerowane pieczarki z grzankami. Jak na przystawkę to sporo tego było - bardzo smaczne, pieczarki gorące, ser ciągnął się odpowiednio.
Zupa cebulowa - mniam
Cebulka odpowiednio uduszona, człowiek po zjedzeniu nie zionął jak smok.
Polędwica Wellingtona - dobra, ale mięso było troszkę za suche. Za długo chyba je smażyli w tym cieście. Poza tym palce lizać.
Surówki - i tutaj zgrzyt, były dobre, ale wyboru prawie żadnego. Coś co sie nazywało "bar sałatkowy" polegało na losowym nałożeniu na talerz kilku rodzajów surówek.
Pani przy 12 osobach, która każda zamawiała coś innego trochę się pogubiła, ale ogólnie dała radę

Przystawka - faszerowane pieczarki z grzankami. Jak na przystawkę to sporo tego było - bardzo smaczne, pieczarki gorące, ser ciągnął się odpowiednio.
Zupa cebulowa - mniam

Polędwica Wellingtona - dobra, ale mięso było troszkę za suche. Za długo chyba je smażyli w tym cieście. Poza tym palce lizać.
Surówki - i tutaj zgrzyt, były dobre, ale wyboru prawie żadnego. Coś co sie nazywało "bar sałatkowy" polegało na losowym nałożeniu na talerz kilku rodzajów surówek.
Pani przy 12 osobach, która każda zamawiała coś innego trochę się pogubiła, ale ogólnie dała radę
