Dalej nic nam to nie daje bo nie wiemy ile było objawowych osób chorujących na covida, które nie zmarły i nie miały wykonanego testu więc nie figurują w żadnych statystykach. Gdyby doliczyć tą liczbę do ogólnej liczby przypadków to oficjalna śmiertelność z pewnością byłaby znacznie niższa. Problem w tym, że nie mamy pojęcia ile takich osób jest oprócz intuicyjnego stwierdzenia, że bardzo dużo.
Zatem wciąż możemy jedynie porównywać oficjalną statystykę zgonów do tej Bodnarowej obliczonej wyłącznie jako odsetek liczby zmarłych do liczby przetestowanych. I tu jest właśnie 2,4% vs 2,79% u Bodnara. Gdyby pan doktor Bodnar trzymał się procedur i wysyłał tak jak procedury nakazują każdego na test to teraz mógłby się pochwalić, co prawda nie twardym dowodem na podstawie badań klinicznych, ale jakąś przesłanką, że ta terapia jednak działa. A tak pozostaje mu ciągłe powtarzanie własnej opinii na ten temat. A my wciąż nie mamy pojęcia ile osób u pana Bodnara oprócz tych 600 z hakiem faktycznie miało covida a ile tak jak Pan Grzegorz Lato poczuło się źle po szczepieniu, założyło, że to covid i sobie pojechało po amantadynę na wszelki wypadek która to cudownie ich ozdrowiła dokładnie w czasie w którym mijają odczyny poszczepienne w typowych przypadkach
Też nie możemy tego założyć, bo nie wiemy czy Bodnar zlecał te testy czy też te osoby były przetestowane już wcześniej i zgłaszały się do niego z potwierdzonym covidem. Jeżeli już to można by szacować liczbę osób z faktycznym covidem u Bodnara na podstawie udziału pozytywnych testów zleconych przez lekarzy POZ w stosunku do całkowitej liczby testów. A ten nigdy nie przekroczył 50%, więc średni będzie nawet mniejszy.u Bodnara, jeśli przyjmiemy, że odsetek testów pozytywnych byłby stały dla całej grupy (dla połowy wynosił on 75%), śmiertelność = 1.5%.